Nikt mi nie wierzy, że w Białooziersku są krewetki. Białooziersk (biał. Белаазёрск, Biełaaziorsk, ros. Белоозёрск, Biełooziorsk) – miasto na Białorusi w rejonie bereskim w obwodzie brzeskim, położone 27 km na południowy zachód od Berezy i 100 km od Brześcia, ok. 12,5 tys. mieszkańców (2010).
Krewetka z Biełoozierska: Od wodnego imigranta do narodowego
symbolu. Historia niezwykłego stworzenia, które podbiło serca Białorusinów
Gdzieś w sercu Białorusi, w mieście Biełooziersk, rozgrywa
się historia niezwykła – opowieść o stworzeniu, które z biologicznej
ciekawostki przeistoczyło się w lokalną legendę, mem internetowy, a wkrótce
stanie się nawet… pomnikiem. To historia białoruskiej krewetki, *Macrobrachium
nipponense*, która znalazła tu swój drugi dom, stając się fenomenem kulturowym
i żywym dowodem na to, jak człowiek, niechcący, może napisać nowy rozdział w
przyrodzie.
Pomnik, który
wykuwała najlepsza stal
W Biełooziersku trwają ostatnie przygotowania do wydarzenia,
które na zawsze zapisze się w kronikach tego miasta. 4 października, podczas
regionalnego festiwalu-dożynek „Dażynki”, na jednym z placów odsłonięta
zostanie niezwykła rzeźba – pomnik białoruskiej krewetki. Pomysł, by uhonorować
w ten sposób skorupiaka, narodził się w głowie miejscowego mieszkańca, co tylko
podkreśla silną, emocjonalną więź społeczności z tym stworzeniem.
Choć ostateczny wygląd monumentu pozostawał przez długi czas
tajemnicą, dzięki serwisowi tochka.by wiemy, jak będzie wyglądać. Finalna
rzeźba, którą można zobaczyć na opublikowanych zdjęciach, przedstawia smukłą,
dynamicznie uformowaną krewetkę, o charakterystycznie wygiętym ciele i długich
czułkach, starannie odwzorowujących anatomię prawdziwego skorupiaka. Jej
imponująca, mierząca 1,7 metra wysokości, konstrukcja kuta jest w stali. Nad
jej powstaniem pracowali podobno najlepsi kowale na Białorusi, co nadaje całemu
przedsięwzięciu rangę narodowego dzieła sztuki użytkowej. To nie jest
przydrożna figurka, ale monumentalne, artystyczne świadectwo lokalnej
tożsamości.
Inwestycja to część szerszego programu rewitalizacji miasta
przed festiwalem. Władze wyremontowały około 40 budynków mieszkalnych, szkołę i
dom kultury. Mieszkańcy zyskali nowy stadion, basen, place do skateboardingu,
siłownie plenerowe (workout) oraz strefy rekreacji. Pomnik krewetki jest więc
ukoronowaniem tych zmian – symbolem nowoczesności, która czerpie z lokalnej
wyjątkowości.
W poszukiwaniu
białoruskiego skorupiaka
Aby zrozumieć fenomen krewetki, trzeba udać się nad ciepłe
wody kanałów chłodzących pobliskiej Berezowskiej Elektrowni. To właśnie tu, w
podgrzanych przez elektrownię wodach, kryje się rozwiązanie zagadki. Jak mówi
miejscowy wędkarz w charakterystycznej kurtce: „Krewetka? Da jej tut´ tma”
(„Krewetka? Jest jej tu od groma”). Ta „tma” – mnogość – jest jednak dla wielu
mieszkańców czymś tak oczywistym, że aż niezauważalnym.
Postawa lokalnej społeczności jest symptomatyczna. Dla
jednych krewetka to po prostu przynęta na ryby, dla innych – biologiczna
ciekawostka. „W smysle – kakaja na wkus? Nieszio jej jediat?..” („W sensie –
jaki ma smak? Czyżby się ją jadło?”) – pyta zdziwiony wędkarz. Jego sąsiad znad
wody koryguje: „Jediat, ja probował, normalnaja!” („Jedzą, próbowałem, jest w
porządku!”). Jednak by ją skosztować, trzeba się nieco natrudzić – gotuje się
ją jak raki, ale jest przy tym mniej mięsa. Brakuje tu więc komercyjnego
entuzjazmu; krewetka jest częścią krajobrazu, cichym, nieco tajemniczym
współloktatorem.
Dopiero gdy zanurzymy rękę w ciepłej wodzie kanału, mit
ustępuje miejsca rzeczywistości. Po chwili namacalnego oczekiwania, pod wodą
coś nas „dotyka” – to charakterystyczne, delikatne szczypnięcie. Potem
następuje gwałtowny ruch, krótka szamotanina i oto jest – dorodny okaz
*Macrobrachium nipponense*. Jej pancerz jest twardy, a długie, smukłe ciało
zdradza przystosowanie do życia w mule iśród roślinności. Porównanie do
langusta, o którym żartobliwie wspominał Żwaniecki, nagle nie wydaje się już
tak absurdalne.
Naukowa opowieść o
imigrancie z Jangcy
Aby poznać pełnię tej historii, musimy cofnąć się w czasie.
Kluczową postacią jest profesor Wiktor Kulesz, doktor nauk biologicznych, który
brał udział w procesie introdukcji krewetki na Białorusi.
Jak wyjaśnia profesor, *Macrobrachium nipponense* przybyło
do ZSRR w latach 70. z chińskiej rzeki Jangcy. Praktyką w tamtym czasie było
zarybianie zbiorników chłodzących elektrowni rybami roślinożernymi. To właśnie
wraz z amurami i tołpygami, przypadkowo zawleczono larwy krewetki do obwodu
moskiewskiego. Jej obecność odkryto niemal przypadkowo, gdy akwaryści na Ptasim
Rynku w Moskwie zaczęli handlować tymi egzotycznymi skorupiakami.
Podczas gdy wcześniej krewetka rozprzestrzeniała się w
sposób niekontrolowany, w 1982 roku w Białoruskiej SRR opracowano biologiczne
uzasadnienie dla jej celowej introdukcji. Odłowiono wówczas 1500 osobników z
podmoskiewskich wód i wypuszczono je do jeziora Białego, które od 1961 roku
pełniło funkcję zbiornika chłodzącego dla nowo wybudowanej elektrowni. Wzrost
temperatury wody doprowadził do wyginięcia raków, a uwolnioną niszę ekologiczną
postanowiono zapełnić ciepłolubną krewetką.
Eksperyment okazał się spektakularnym sukcesem. Populacja
krewetki eksplodowała, osiągając w ciągu zaledwie kilku sezonów rozmiary
pozwalające na połowy komercyjne. Skorupiak rozprzestrzenił się po całym
systemie wodnym: jeziorze, kanałach i stawach lokalnej hodowli ryb. Samica
krewetki jest niezwykle płodna, wydając na świat trzy, a nawet cztery pokolenia
w ciągu jednego sezonu.
Misja: Być pożywnym
posiłkiem
Główną rolą, jaką krewetka pełni dziś w ekosystemie, jest
bycie podstawą łańcucha pokarmowego. Jej larwami żywią się karasie, leszcze i
płotki, a za dorosłymi osobnikami uganiają się okonie i szczupaki. „Przy
zasiedleniu to była jedna z głównych celów – włączyć krewetkę w łańcuch
pokarmowy ryb” – potwierdza profesor Kulesz.
Czy ten inwazyjny gatunek stanowi zagrożenie? Nauka
uspokaja. *Macrobrachium nipponense* jest gatunkiem ciepłolubnym. Aby
przetrwać, potrzebuje całorocznie podgrzewanej wody. Latem temperatura w
kanałach sięga nawet 37°C, a zimą, dzięki elektrowni, nie spada poniżej 7°C,
uniemożliwiając formowanie się lodu. W typowych, zamarzających białoruskich
jeziorach krewetka nie ma szans na przeżycie, co czyni jej populację w
Biełooziersku swego rodzaju „wyspową” cywilizacją.
Niedoceniony
potencjał narodowego przysmaku
Mimo że miejscowi podchodzą do krewetki z dystansem,
profesor Kulesz dostrzega jej ogromny, niewykorzystany potencjał. „To produkt
delikatesowy – tłumaczy. – Można ją gotować w całości, przerabiać na mączkę…
Oczywiście, sam próbowałem – smakuje jak rak”.
Białoruska krewetka jest często większa i, jak zauważają
niektórzy, „inteligentniej” wyglądająca od swoich czarnomorskich czy azowskich
kuzynek. Jej populacja jest stabilna, a gęstość zaludnienia szacuje się na 2-3
osobniki na metr kwadratowy. To zasób czekający na odkrycie przez
przedsiębiorczych producentów żywności.
Co ciekawe, białoruska krewetka zdążyła już zapisać się w
kronikach innych regionów. Doniesienia o jej pojawieniu się w delcie Wołgi
wywołują tam lokalne sensacje. Okazuje się, że to właśnie „biełoozierskie”
osobniki, które w czasach ZSRR były eksportowane przez naukowców do innych
republik – na Mołdawię, Ukrainę, Daleki Wschód – w celu zasiedlenia tamtejszych
zbiorników chłodzących.
Życie w akwarium,
czyli krewetka jako przyjaciel
Obserwacja krewetek w domowym akwarium pozwala dostrzec ich
niezwykły urok. To stworzenia ciekawe, aktywne i posiadające zaskakującą
zdolność mimetyzmu – potrafią dostosować barwę swojego pancerza do otoczenia,
zmieniając się z niemal przezroczystych w osobniki o głębokim, brązowym
umaszczeniu.
Jeden z obserwowanych samców, nazwany przeze mnie
„Jednorękim Bandytą” z powodu utraconej kleszczy, natychmiast rozpoczął
eksplorację nowego terenu, wykazując się niezwykłą determinacją i
indywidualnością. Patrząc w jego „oczy” i śledząc jego zwinne ruchy, trudno
myśleć o nim wyłącznie jako o przynęcie czy przekąsce. Staje się kimś więcej –
symbolem życia, które potrafi zakorzenić się w najbardziej nieoczekiwanych
miejscach.
Epilog: Przyszłość
białoruskiej krewetki
Czterdzieści lat po wielkiej introdukcji krewetka z
Biełoozierska jest już nie tylko częścią ekosystemu, ale i lokalnego
dziedzictwa. Pomnik, który wkrótce zostanie odsłonięty, to pomnik nie tylko dla
skorupiaka, ale i dla ludzkiej pomysłowości, przypadku oraz zdolności natury do
adaptacji.
Profesor Kulesz wspomina, że w Białorusi jest co najmniej
jedno inne miejsce, gdzie krewetka mogłaby się zaaklimatyzować – kanał
chłodzący Elektrowni w Łukomlu. Jednak by jej potencjał kulinarny i gospodarczy
został w pełni wykorzystany, potrzebni są wizjonerzy – praktycy z pomysłami,
kapitałem i odwagą.
Tymczasem krewetka z Biełoozierska trwa. Cicha,
niezauważalna dla pośpiesznego przechodnia, trwa w ciepłych wodach, dając
świadectwo niezwykłej historii, w której biologia splotła się z
industrializacją, a lokalna duma zyskała zupełnie nowy, skorupiakowy wymiar.
Jej pomnik będzie stał nie tylko jako atrakcja turystyczna, ale jako milczący
świadek opowieści o tym, jak obcy przybysz stał się swojskim symbolem.
Opracowano z wykorzystaniem zdjęć na podstawie informacji
tochka.by i artykułu prasowego autorstwa Andrieja Ruda z portalu Onliner.by, z
2 maja 2022 roku oraz Wikipedii.
